Przybyła na pustkowia. Podeszła do swej starszej córki Kanashi.
//Jako Kanashi będę pisać kursywą //
Połoyła się mniej więcej tak jak Shiro na avku. Spoglądała na przechodzącą matkę, to na małą Serpeen, którą Shetani lekceważyła.
Podeszła do niej. Kanashi! Powiedziała twardym głosem.
Tak matko? Spytała
Lwica zawarczała. Widziała na granicach ZZ córkę przyszłej królowej. Odgoń ją. Pamiętaj. Powiedziała. Zaczęła jej szeptać do ucha. Najpierw przyjaźnie, a potem... gwałtowniej...
Offline
Kiwnęła łbem na "tak" do matki. Pospieszyła ku małemu drzewku, potem do kamienia. Meli nie widziała jej jeszcze, ale gdy powiedziała swe słowa w poprzednim poście, wydumała swój okrzyk. RRRRROOOOOOOAAAAAARRRRRRR!!!!!!!!!! Ryknęła. Matka tego jeszcze nie widziała, bo była ku przegu pustkowi, a tak dokładniej na ich drugim końcu. Patrzyła na Meli tak strasznie, że u każdego mogłaby zastygnąć krew.
Offline
Shetani jednak usłyszała ryk córki. Miała niesamowity słuch. Po chwili ona pojawiła się tam gdzie córka. Oooj, Kanashi... Mruknęła rozpaczliwie. Przeciez to tylko małe lwiątko... Oh! Zaraz, zaraz... PRZYSZŁEJ królowej? Spytała z sympatycznym uśmiechem.
Offline
Shetani oblizała językiem swój pysk w szczerum uśmiechu, który po oblizaniu zamienił się w uśmiech dość dumny. A zatem, skoro twoja matka ma być władczynią lwiej ziemi, to odpowiedz mi na kilka... Tu podniosła głos podobny do pisku ...maleńkich pytań... Tu zaczęła mówić normalnie. A ci włos z głowy nie spadnie... A zatem- Jak się zwie twa matka? Jaki ma wygląd? Zaczęła ja przepytawać.
Offline
Lwica zaczęła dziwnie patrzeć na matkę. Co miała zamiar wykonać? Jejku, aż jej własne oczy nie wierzyły... Kenashi już coś wyczuwała w powietrzu. Patrzyła zdziwiona na małą lwicę. Pokręciła łbem bardzo szybko i ujęła swój złowieszczy uśmiech.
Offline
Wzruszyła ramionami krótko i z uśmiechem dość serdecznym. Chciałam ją poprostu poznać, a przy okazji poznaję ciebie... No cóż.... Machnęła łapą.
Zawarczała podchodząc do lwic.
Westchnęła, lecz jednocześnie szykpowała się na groźny warkot. Otwróciła się gwałtownie co córki i zaryczała potężnie, aż ta się schowała. Kanashi, idź już! Wydała jej taką komędę. Odwróciła się do nowo przybytych. Westchnęła. Wybaczcie mi za nią... Dzikuska prawda? No ale taka jest już zisiejsza młodziesz, że czasem im strzelnie coś w rozumie... A co do niej... Wybaczcie, ale tak już niestety jest- moja matka tak sprawiła i tak będzie, choć próbowałam na póżno... Mówiła wzdychając.
Offline